Wiem, że bardzo długo nie dodawałam rozdziału, za co was bardzo, ale to baaardzooo was przepraszam. Mam nadzieje, że mimo tego dalej będziecie chętni do odwiedzania tego bloga. Liczę na was ;)
@Akane Ivona Mam wielką nadzieję, że wreszcie doczekany rozdział Ci się spodoba i że porzucisz byś o zabiciu mnie :P Także zachęcam Cię do pisania częstszych komentarzy, bo one naprawdę pomagają hehehe....
*******
Drużyna
7, tak jak obiecała,
została
do zakończenia
budowy mostu. Trwało
to tydzień,
podczas którego młodzi
shinobi odbywali pod okiem swojego kapitana mordercze treningi.
Wreszcie nadszedł
dzień,
na który czekała
cała
osada. Otwarcie Mostu. Z tego powodu zorganizowano festyn. Pierwszy
od wielu lat. Poustawiano wiele stoisk. Ludzie się
cieszyli, żartowali.
Gdy zniknął
Gato, ludzie mogli spokojnie odetchnąć.
Blond-włosa
kunoichi siedziała
na dachu jednego z budynków przy głównej
ulicy. Zapadł
już
wieczór, więc
wszystko powoli się
rozkręcało.
Na ulicy oświetlonej
przez piękne
lampiony, pojawiało
się
coraz więcej
ludzi ubranych w yukaty. Dzieci biegały
od stoiska do stoiska nie mogąc
napatrzyć
oczu tą
różnorodnością.
Nastolatkowie brali udział
w różnych
konkursach chcąc
się
wykazać,
rozerwać
bądź
odpocząć
od ostatnich wydarzeń.
Natomiast starsi już
mieszkańcy
spędzali
miło
czas na rozmowach i jedzeniu smakołyków.
Noriko
zaczęła
się
zastanawiać
gdzie reszta jej drużyny.
Kakashi pewnie tak jak ona, zaszyty na dachu czyta swoje zboczone
książki.
Ale Sakura i Sasuke..? Na odpowiedź
nie musiała
długo
czekać.
W dole usłyszała
głos
swojej koleżanki
z drużyny,
więc
spojrzała
w tamtym kierunku. Główną
ulicą,
ubrana w różowo-białą
yukate szła
zielonooka, a towarzyszył
jej.... Sasuke, także
ubrany w elegancki strój. Niebieskookiej nie zdziwiła
obecność
ich razem, tylko to, że
wyglądali
jakby świetnie
się
razem bawili. Na co dzień
jest tak, że
różowo-włosa
uczepi się
chłopaka
jak rzep psiego ogona, a on natomiast odpychał
ją
na wszystkie możliwe
sposoby. Kunoichi musiała
przyznać,
że
do siebie pasują.
„Może
jeszcze coś
z tego będzie.”
pomyślała,
a następnie
przeniosła
wzrok na niebo, na którym pojawiało
się
coraz więcej
gwiazd.
Spokój
dziewczyny został
zakłócony
przez pojawienie się
pewnego osobnika o szarych sterczących
włosach
i zakrytej twarzy. Wiedziała
ona po co tu przyszedł.
Czekała
ją
rozmowa. Kakashi stanął
za nią
i nie odrywając
wzroku od swojej książki,
odezwał
się.
- Kiedy
się
tego nauczyłaś?
- Podczas
treningu z Jirayą. -
zrobiłam
krótką
przerwe. - Uprzedzę
twoje następne
pytanie. Tak, wiem o wszystkim.
- To
tylko się
spytam jak?
- Połączyłam
części
łamigłówki.
Zastanawia mnie tylko czemu nikt się
nie domyśla?
- Tak.
To dobre pytanie.- przyznał
mi rację
jounin - Jesteście
bardzo podobni. - na to stwierdzenie się
tylko uśmiechnęłam.
Między
naszą
dwójką
zapadła
cisza. Nie była
ona tą
ciążąca,
niemiłą
ciszą,
tylko taką
spokojną,
w której każde
z nas zagłębiło
się
w swoich rozmyśleniach.
Przerwała
ją
nastolatka po kilku minutach.
- Na
razie nie będę
pokazywać
swoich umiejętności.
Niech pozostaną
one w sekrecie. - Kakashi rozumiejąc przekaz pokiwał głową.
Po
20 na scenę
znajdująca
się
w wejściu
na most, stanął
Tazuna. Podziękował
wszystkim za przybycie, po czym oficjalnie otworzył
most przecinając
czerwoną
wstęgę.
Na koniec poprosił
wszystkich o wzniesienie okrzyku na cześć
Wielkiego Mostu Drużyny
7 oraz za konohańską
drużynę.
Sami zainteresowani byli bardzo zaskoczeni zarówno z powodu tej
nazwy, jak i z podziękowań
mieszkańców.
W końcu
to ni przepędzili
psy Gato. Razem. Jako społeczność,
jedna rodzina. Wielka impreza trwała
jeszcze długo,
lecz shinobi musieli następnego
dnia wcześnie
wyruszyć,
więc
udali się
na spoczynek.
Następnego
dnia wymienili się
podziękowaniami
z głównym
budowniczym, który wstał
specjalnie by ich pożegnać,
a następnie
wyruszyli w drogę.
Tym razem szło
im to o wiele szybciej. Mogli poruszać
się
po drzewach dzięki ostatnim treningom. Tak, więc w domu byli dwa
dni później. Oczywiście najpierw udali się do Hokage i złożyli
mu raport. Przywódca Liścia był...zdziwiony, ale też dumy z
młodych geninów. Po dopełnieniu wszelkich obowiązków
Sarutobi-sama puścił wszystkich do domu. Ci jednak mieli inne
plany. Całą czwórką udali się do Ichiraku na ramen, by uczcić
dobrze wykonaną misje. I tak się złożyło, że stało się to ich
tradycją. Ale wracając... Gdy skończyli posiłek, każde rozeszło
się w swoja stronę.
Na
blond-włosą 14-latkę czekała w domu wiadomość, którą od razu
przeczytała. Była ona od Itachiego Uchihy. Okazało się, że
dostał długoterminową misję, więc nie pojawi się jak na razie
na ich spotkaniach. Noriko lubiła treningi z ciemnowłosym. Zawsze
dawali z siebie wszystko, oczywiście tak by nie wzbudzić sensacji.
Jednak nigdy nie dawał jej forów, czego wprost nienawidziła.
Niestety w tym wypadku będzie musiała jakoś sama ćwiczyć.
- Zacznę
od jutra. Nawet mi przyda się trochę odpoczynku. - szepnęła cicho,
jakby w przestrzeń niebieskooka kładąc się na łóżku. „Może
znajdzie się ktoś z kim sobie potrenujesz.” mruknął Kyubi.
„Możeee...” odparła sennie dziewczyna zapadając w sen.
Od
powrotu z misji minęły niecałe 2 tygodnie. W tym czasie dni
Uzumaki stały się monotonne. Codzienne wczesne wstawanie, trening z
drużyna, jakaś mała misja znowu rangi D, obiad, samodzielny
trening na jednym z ogólnodostępnych pól treningowych trwający do
późnego wieczora. Łasic jeszcze nie wrócił, więc musiała sobie
radzić. Dzisiejszy dzień miał być jednak inny. Z powodu dostania
misji przez Kakashiego, drużyna 7 ma trening. Jinjuriki mogła, więc
pospać sobie dłużej z czego była niezmiernie zadowolona. Gdy
wreszcie się wyspała i ogarnęła to ruszyła na spacer po lasach
okalających Konohę. Pogoda była piękna. Szkoda by było jej nie
wykorzystać. Gdy tak chodziła, przez zbieg okoliczności trafiła
na drużynę 11 prowadzoną przez Guya. Po tym jak ten dorosły
człowiek w dziwnym, zielonym kombinezonie dowiedział się kogo jest
uczennicą, natychmiast zaproponował dołączenie do treningu.
Nastolatka praktycznie od razu się zgodziła. Na początku
wykonywali ćwiczenia siłowe typu brzuszki, pompki, itp., by
następnie przejść do sparingów. Pierwsza walka Rock Lee – mini
Guy vs. Noriko. Był to pojedynek taijutsu. Niebieskooka nie
zamierzała pokazywać swoich prawdziwych umiejętności, więc
pozwoliła Lee być trochę lepszemu. Po kliku minutach walka się
skończyła. Wygrał chłopak, ale Guy pochwalił „Uczennice
Swojego Największego Wroga”, że jest naprawdę dobra. Następnie
miały walczyć panie. Jednak pogoda postanowiła pokrzyżować im
plany – zaczęło padać. Jounin nie chcąc ryzykować chorobą
przed Egzaminem na Chunina, zakończył trening. Tak, więc Noriko
pożegnała się i następnie oddaliła w swoją stronę zakładając
na głowę kaptur bluz, którą zawsze miała przy sobie.
Kunoichi szła
przed siebie nie zważając na okolice zagłębiona w rozmyśleniach.
Egzamin na Chunina. Tym razem miał się odbyć w Wiosce Liścia. Z
każdym dniem w osadzie pojawiało się coraz więcej obcokrajowców,
których ze zwykłej ciekawości obserwowała. Kilku wydawało się
naprawdę silnych i chętnie stoczyła by z nimi pojedynki. Jednak
ich drużyna nie dostała jeszcze zgłoszeń do przystąpienia. Było
to spowodowane nieobecnością Hatake, czy może Hokage stwierdził,
że są jeszcze za słabi. Nie to nie możliwe.... Przecież świetnie
wykonali tamtą misję, która w końcu została zapisana jako rangi
B. Mieli odpowiednie umiejętności. No może Sakurze jeszcze trochę
brakowało, ale jednak się starała! Najwidoczniej trzeba jeszcze
poczekać. Niebieskooka dalej by tak dumała gdyby nie głosy z
pobliskiej uliczki, które wydawały się być znajome. Prowadzona
jakby instynktem ruszyła w ich kierunku.
- Ja
Przep... - ten należał do jakiegoś małego, widocznie teraz
przestraszonego chłopca.
- Nauczę
Cię szacunku do starszych osób bachorze! Jak zaraz... - ten był
bardziej męski?, bynajmniej to on wystraszył malca.
- Uspokój
się! Przecież on nie zrobił tego specjalnie! - „Ooo...To chyba ta
twoja różowo-włosa koleżanka.” nawet lis się obudził.
Najwidoczniej coś się tam działo. „Co ty na to Kurama, by się
trochę zabawić?” zaśmiała się cicho w myślach dochodząc po
cichu do tej głośnej grupki. Teraz już widziała całą scenę.
Dwójka trochę starszych nastolatków – chłopak, który trzymał
za koszulkę chłopca i dziewczyna stojąca obok należeli, sądząc
po opaskach do Piasku. Na przeciwko stała Sakura z dwójką jakiś
dzieciaków po bokach. Jeszcze raz przyjrzała się uwięzionemu
chłopcu. Ten głupi kask... I jeszcze głupszy szal... To
Konohamaru.
- Radze
Ci się uspokoić i puścić tego chłopca. - odezwała się Noriko
spokojnym głosem, zwróciła tym na siebie uwagę wszystkich
zamieszanych. Wszyscy mogliby się w tym momencie zgodzić ze sobą –
nie zauważyli jej.
- A
co ty mi możesz zrobić?!! Nie muszę Cię wcale słuchać!! -
chłopak z Piasku widocznie wściekł się jeszcze bardziej.
- Jak
chcesz to nie musisz mnie słuchać, ja Ci nie będę nic robić, ale
pewnie jesteś świadom, że nie jesteś u siebie na podwórku. Tu
jesteś jako gość i jeżeli zaatakujesz kogoś z tej osady możesz
trafić do więzienia i to w najlepszym przypadku. Natomiast w
najgorszym to skończy się to wojną. Czyżbym o czymś
zapomniała... - 14-letnia kunoichi chwilkę się zastanawiała, po
czym uśmiechając się po lisiemu (przez kaptur, było widać tylko
usta) kontynuowała. - Ten chłopiec to Konohamaru Sarutobi, wnuczek
naszego przywódcy, Trzeciego Hokage - Hiruzena Sarutobiego. - chłopak
nie wiedział co zrobić. Z jednej strony miał ochotę nas
wszystkich zabić, a z drugiej nie chciał rozpoczynać wojny.
- Lepiej
jej posłuchaj! - kolejny znajomy głos. Tym razem Sasuke. Niestety to
nie poskutkowało, więc zaczęłam powoli się zbliżać. Krok za
krokiem. W kompletnej ciszy.... Nagle przeciął ja zimny, ostry
głos.
- Puszczaj
go, Kanguro! Nie po to tu jesteśmy. - po drugiej stronie drzewa, na
którym znajdował się młodszy Uchiha, zmaterializował się jakby
w pisaku kolejny genin. „Czuję od tego chłopaka coś dziwnego.”
chcąc nie chcąc niebieskooka jinjuriki musiała przyznać temu
futrzakowi rację. W tym czasie ten nadpobudliwy shinobi, czyli
najprawdopodobniej Kanguro puścił jak najszybciej konohańczyka.
Cała sytuacja została rozwiązana, więc Uzumaki ruszyła dalej
przed siebie. Zatrzymał ją jednak głos. Znów ten zimny,
niewyrażający nic, a przez to przerażający.
- Ty,
w kapturze... Jak się nazywasz? - konohanka chwilę się
zastanawiała. W końcu nie przestając iść, rzuciła.
- Moje
imię nie jest Ci do niczego potrzebne teraz. Najwyżej dowiesz się
w swoim czasie. - nim ktokolwiek się zorientował, dziewczyna
zniknęła za najbliższym zakrętem.
******
Dobra. Jesteście po przeczytaniu rozdziału, który miejmy nadzieje się podobał, co zakomunikujecie mi za pomocą komentarzy - na które, nie ukrywam liczę.
Zbaczając z tematu. Jak tam wasze pierwsze dni w szkole po wakacjach? Chcecie ich powrotu czy może czekaliście, aż zacznie się rok szkolny? Jeśli chodzi o mnie to chciałabym jeszcze trochę wolnego, ale cieszę się, że znowu zobaczyłam się ze znajomymi z klasy. Niestety powrót do szkoły ma też swoje złe aspekty. Jakiś przykład? Proszę bardzo. W środę. 2 września 2015 roku, czyli w pierwszy, prawdziwy dzień szkoły. Na pierwszej lekcji, którą okazał się być język polski. Zostałam spytana ;(..... A wy mieliście jakieś przygody?
PS Czekam z niecierpliwością na odpowiedzi. :D oraz na same komentarze xd